Muzyka

czwartek, 24 grudnia 2015

Incredible cz. 2

Postanowiłam, że położę się dziś wcześniej spać. Zaczynam mieć jakieś urojenia. Pewnie to po długim locie. Jutro wszystko zacznie się od nowa, znowu.
           *****
Dziś w nocy po raz pierwszy od wielu miesięcy miałam bardzo dziwny sen. Przeważał w nim ogień i ciemność, która pochłaniała rozciągający się wokół jeziora las. Gałęzie wirowały pod wpływem wiatru a drzewa upiornie trzeszczały. W oddali widać było płomienie. Skierowałam się w ich stronę, gdy poczułam, że ktoś mi się przygląda. Rozejrzałam się dookoła lecz nikogo nie spostrzegłam. Wtedy coś mocno szapnęło mnie za ramię w tył i z impetem upadłam na wilgotną ziemię.

Przebudziłam się z nierównym oddechem kurczowo zaciskając ręce na bawełnianej pościeli. Kiedy mój oddech stał się umiarkowany a serce znów równomiernie biło spojrzałam na budzik stojący na stoliku nocnym. Zadowolona, że tym razem nie zaspałam, a wręcz przeciwnie, włożyłam na nogi futrzane kapcie i zanurzyłam się pod łóżko w poszukiwaniu kompletu ubrań na dzisiejszy dzień. W sumie nic nowego, jak zawsze przeważała w moich barwach czerń. Zdjęłam piżamę i ukradkiem spojrzałam w okno. Zasłony znów nie były zaciągnięte tak jak je zostawiłam. Ku mojemu zaskoczeniu owy chłopak ponownie się mi przyglądał lecz tym razem nie z ogrodu ale z okna, które znajdowało się kilkadziesiąt centymetrów niżej od mojego. Tym razem widział mnie w samej bieliźnie. Szeroko się do niego uśmiechnęłam, po czym wystawiłam mu środkowy palec i zniknęłam z jego pola widzenia.
- Co za kretyn.- mruknęłam.
Wciągnęłam na siebie czarne jeansy, i czarną, luźną koszulkę na ramiączkach. Do tego założyłam skórę i czarną parę trampek.
Wyciągnęłam z walizki torbę na ramię oraz kilka zeszytów, które najprawdopodobniej będą mi dziś potrzebne i zeszłam do kuchni.
Na stole czekała już na mnie kawa i kilka kanapek z szynką oraz serem. Przywitałam się z babcią i zasiadłam do stołu. Złapałam dwoma palcami szynkę i zarzuciłam ją z kanapek.
- Robisz to dokładnie tak samo jak twój ojciec.- uśmiechnęła się lecz w jej oczach pojawiła się zauważalna łza. Odpowiedziałam jej uśmiechem po czym wręczyła mi plan lekcji i wyjaśniła jak dotrzeć do szkoły.
Pierwsza lekcja: biologia. Jak ja jej nienawidzę! Weszłam do klasy oczywiście spóźniona na co (na moje szczęście) nauczyciel nie zareagował ostro. Zajęłam wolne miejsce na samym końcu przy oknie. Rozejrzałam się po sali. Tak jak myślałam, przypadła mi klasa oszpecających się lalek barbie, kujonów i odludków. Ta ostatnia grupa podobała mi się najbardziej, sama do niej należałam. Na samym końcu mojego rzędu napotkałam brązowe oczy, które się we mnie wpatrywały i gdy dotarło już to do mnie uświadomiłam sobie, że właśnie oto chodzę do jednej klasy z sąsiadem świrem.
- To jakiś żart..- powiedziałam to głośniej niż zamierzałam i oczy wszystkich uczniów jak i prowadzącego nauczyciela skierowały się w moją stronę.
- Nie Panno Black, mówię całkiem poważnie.
- Przepraszam- bąknęłam a nauczyciel powrócił do tematu zajęć, który ani trochę mnie nie obchodził. Lekcja dobiegała końca a ten palant bezustannie wbijał we mnie ślepia. Z całych sił zacisnęłam dłonie w pięści aż poczułam wilgoć. Spojrzałam na ręce, na których paznokcie pozostawały duże rozcięcia. Krew ciekła z ran strumyczkami.
Przerażona zamknęłam dłonie i gdy po chwili je otworzyłam stało się dokładnie to samo co wczorajszego wieczoru. Wszystko zniknęło. Zaczęłam się trzęść. Rozejrzałam się czy nikt na mnie nie patrzy ale jego oczy utkwione były w moich dłoniach.
Nie był przerażony tak ja, nie był zdumiony lecz raczej wyglądał na zadowolonego. Moje męki skrócił rozlegający się dzwonek. Chwytając torbę wyrwałam się z ławki nie zważając na zadawaną przez nauczyciela pracę domową i tak bym jej nie zrobiła.
 
Niespodziewanie chłopak podążył za mną i gdy już znaleźliśmy się dość daleko od budynku szkoły, dobiegł do mnie.
- Widziałem- stwierdził. Spojrzałam się na niego jak na kosmitę- Widziałem to- powtórzył. 
- Nie rozmawiam ze zboczeńcami- zadeklarowałam.- mimowolnie się zaśmiał. 
- Ja zboczeńcem? Przecież to Ty stajesz w negliżu przy oknie. Przyznaj robisz to celowo.
- No pewnie- przewróciłam oczami i przyśpieszyłam. 
- Widzę, że chyba nie szukasz przyjaciół.
- Poważne?- zatrzymałam się i spojrzałam na niego ironicznie.
- Mogę Ci wyjaśnić jak to się stało.- dodał szybko. 
- Ale co?- rzuciłam bez przemyślenia. Jednak nie tylko ja byłam świadkiem tej dziwnej sytuacji. Muszę dowiedzieć się więcej. 
- Twoje dłonie. - Wskazał.- Więc? Może się gdzieś przejdziemy i dokładnie Ci wszystko opowiem?- uniosłam jedną brew- W twoich snach. To nie randka- skorygował. 
- No skoro tak.. Prowadź.
Szliśmy kilkoma uliczkami w ciszy, dopóki nie doszliśmy do lasu. Nie byłam pewna czy powinnam zagłębiać się w niego ze zboczeńcem, który pogląda mnie przez okno ale wiedziałam czego chcę. Musiałam znać prawdę. Stawało się coraz ciemniej a my nadal nie przerywaliśmy marszu. Las zdawał się coraz bardziej przypominać ten z mojego snu. 
- Istnieje pewna legenda...- zaczął niepewnie i usiadł przy palenisku.
- Skoro zaciągnąłeś mnie do lasu żeby opowiedzieć mi jakąś bajeczkę to daruj sobie. 
- Jaka Ty jesteś wredna.- stwierdził fakt.
- No cóż... Patrząc na to wszystko przez pryzmat tego, że codziennie gapisz się w moje okno jak jakiś psychopata..
- Możesz zamknąć dziób i mnie wreszcie wysłuchać?!- krzyknął a ja gestem dałam mu przyzwolenie.- Więc istnieje legenda..... 

1 komentarz: